Myślałem o tym, żeby stworzyć długi artykuł o koronawirusie, ale doszedłem do wniosku, że czego bym nie napisał, to byłyby to same banały. 25 marca napisałem tekst, który ukaże się w 50 numerze "Alternatywy" (na stronie mojego bloga jest link, który przekierowuje do wszystkich numerów tej gazety, łatwiej go znaleźć poprzez laptopa). Jest to tekst o pandemii koronawirusa, ale jakoś nie pasowało mi umieszczać go na blogu.
Ograniczę się do przekazania tego, że osobiście największy "szok koronawirusowy" przeżyłem 11 i 12 marca, wtedy dotarło do mnie najwięcej przytłaczających informacji. Teraz (a mamy koniec maja), przynajmniej w Polsce i większości Europy, powoli wraca normalność. Bardzo mnie to cieszy i na pewno w tej radości nie jestem odosobniony. Mam nadzieję, że kiedy ta pandemia się skończy (oby jak najszybciej), to już przez wiele lat świat nie będzie w stanie pandemii. W tej nadziei też na pewno nie jestem odosobniony.
Na koniec krótka refleksja. Według stanu na wieczór 26 maja 2020 r. liczba przypadków zakażenia koronawirusem na świecie wynosi ponad 5 mln 600 tys., natomiast liczba zgonów ponad 350 tys. Moim zdaniem te liczby (zwłaszcza dotyczące liczby zakażeń) są skrajnie zaniżone - z co najmniej czterech powodów. Po pierwsze, wielu ludzi przechodzi tę infekcję bezobjawowo. Po drugie, są też tacy, którzy mają objawy, ale chorują w domu i się nie ujawniają. Po trzecie, wiele krajów niestety fałszuje statystyki, co sprawia, że również oficjalna liczba zgonów na świecie jest na pewno mocno zaniżona. Po czwarte, służby epidemiologiczne wielu krajów są nieudolne, przez co wielu przypadków nie udaje się wychwycić. Ogólna zasada jest taka, że im biedniejszy kraj, tym gorsza wykrywalność. Wystarczy spojrzeć na rozbieżności w ilości wykonywanych testów na tysiąc mieszkańców. Ameryki tymi spostrzeżeniami nie odkryłem, ale chciałem o tym napisać.
Pozdrawiam!
Urodziłem się w 1984 roku w Warszawie. W wieku 18 lat (jeśli nie wcześniej) zachorowałem na schizofrenię. 16 razy byłem w szpitalu, po raz ostatni w 2010 roku. W ostatnich latach czuję się wyraźnie lepiej. Stworzyłem ten blog, aby w ciepły sposób pisać o schizofrenii, ponieważ uważam, że w Polsce ta choroba fatalnie się kojarzy, a o chorych mówi się głównie źle.